środa, 6 marca 2013

Kocham moje miasto, nie trawię mieszkańców.


Kółko wzajemnej adoracji w tym mieście przyprawia mnie o gag reflex. Jak to zwykle w małych miasteczkach bywa każdy każdego zna, a jak nie zna to ignoruje i trzeba naprawdę drastycznych poczynań tego kogoś, żeby zostać zauważonym. Wszystko oczywiście w negatywnym świetle, bo jak ktoś może być lepszy?!
Byłam ostatnio na wystawie konkursu fotograficznego w ogólniaku i był to konkurs między szkolny czy coś takiego... nie wiem bo kuzynki mnie tam zaciągnęły. Nie będę tu mówić o poziomie prac bo to nie fair, ale o osobach prezentujących i tym samym wypowiadających się.
O tym się nie mówi, bo ponoć każdy to wie (jednak nikt nie protestuje) i naprawdę nie chce nikogo obrażać, ale ciemnota nic więcej i nie mogę tego znieść więc muszę.
MISZCZOWIE powielający swoje teorie do publiczności, rozpowszechniający subiektywne poglądy. I co taki normalny człowiek sobie może myśleć? No skoro tak mówi to tak musi być, przecież to miszcz, więc wie wszystko. I tak w mieście każdy ma tą samą wizje. (clever tricks on the other hand).
 A moja opinia tego co widzę jest taka, że ci wszyscy znawcy młodzi już nie są, wszystko idzie do przodu i już się nie łapią na nowych technologiach i przypisują swoim niedociągnięciom czasem nawet poetyczne wręcz tłumaczenia typu dlaczego np teraz to fotografia nie jest fotografia, bo można zrobić 1000 zdjęć i coś się wybierze, a kiedyś klisza miała 25 klatek i trzeba było myśleć nad tym co się robi i dlatego narodziło się wiele 'pstrykaczy' nie fotografów, co jak mówiłam w poście niżej jednym słowem jest obrazą dla współczesnych fotografów i ich samych bo sami wszędzie się lansują z DSLR na szyi; i jak to wszystkie zdjęcia są photosho'owane ( jakby tylko jeden program do edycji istniał ), a bądźmy szczerzy PS nie jest najprostszym programem do ogarnięcia, a sam komputer też łatwy w obsłudze może nie być :).
 Co do konkursów szkolnych w tym mieście...laureaci to dzieci: nauczycieli, dyrektorów, sponsorów, lekarzy, miejscowych polityków,etc... czyli wszystkich którzy mogą się kiedyś przydać, a ci często zdolni, którzy nie mają pokrewieństwa w 'porządnych' kręgach stają się ignorowani, a czasem takimi chłopcami do bicia. Po prostu nie mają tutaj szans.
Ja nie chce być złośliwa... ja rozumiem amatorzy analogów wymierają, że networking jest potrzebny w karierze każdego,i to że, żeby stać się kimś ktoś musi ucierpieć, ale konkursy są po to by szukać talentów, a nie nagradzać rodziców za ich posady. Wierze, że są inne sposoby na lizanie im dupy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz