Zaczęłam od laptopa, bo to używam chyba najwięcej :D Posortowałam zdjęcia, usunęłam ponad 13 tysięcy zdjęć, zredukowałam przy tym 50% dysku co nie jest mało patrząc na to, że to aż ponad 100GB, no ale tak to jest jak się przywiązało do formatu RAW :).
Następnie ogarnęłam włosy, trochę bo moja kuzynka to zrobiła i mi się spodobało i trochę bo musiałam. Myślałam o tym od 2 miesięcy już, jednak twierdziłam, że będę żałowała i zwlekałam, kiedy jednak zobaczyłam kuzynkę to pierwsze co zrobiłam jak wróciłam do domu to chwyciłam za nożyczki. Prawda jest taka, że włosy zaczęły mi się bardzo szybko przetłuszczać, oklapnęły i wyglądałam jak lump, więc obcięłam grzywkę znowu... Znowu byłam bliska zapuszczeniu jej i pozbyciu się tego koszmaru, co jest moim marzeniem od kilku lat i znowu zadziałałam pod wpływem impulsu, aaaaaale nie żałuje :D Podoba mi się i to najważniejsze (ponoć). W planach mam też farbowanie, ale z tym będzie większy problem :P.
Nie mam czasu na naukę angielskiego a zostały mi 3 miesiące niecałe, także nic innego mi nie pozostało jak tylko dodać to do listy moich celów i planów na wiosnę, które muszę przyznać wprowadziłam w działanie; upiekłam z S nasz ulubiony sernik, prawię nie rozstaję się z aparatem no i ruszam się o wiele więcej, chociaż do 90 minutowych spacerów dziennie mi daleko.
Na wiosnę zrobiłam także ład w moim pokoju no i nie utrzymuję się :( jestem ciężkim przypadkiem bałaganiary, ale walczę!
W weekend do pracy i do przodu! Kolejny tydzień w Polsce za mną...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz